Archiwum 09 stycznia 2004


sty 09 2004 tak na próbę..
Komentarze: 0

Dostałam smsa: wiesz, że jesteś naprawdę wyjątkowa? Nie znam Cię bardzo dobrze, to fakt, może nie mam prawa Cię pocieszać, ale Ty nie masz prawa zabierać mi swojego uśmiechu! Nie chcę więcej widzieć łez na Twojej twarzy – chyba że ze szczęścia.. – .. tak, kurwa, wzruszające, żebyś, kurwa, wiedział!..

bo tak naprawdę to..

Co wy o mnie wiecie?

Co oni o mnie wiedzą?

Co on o mnie wie?

Co ona o mnie wie?

Co ja o sobie wiem?

Och, ja wiem o sobie z każdym dniem więcej, spokojna głowa, uczę się! Dziś (czwartek) też się paru rzeczy dowiedziałam, naprawdę ciekawe. Trzeba być otwartym i umieć znosić prawdę, więc ja..

Nie umiem znosić prawdy powiedzianej prosto w oczy czy przekazanej w jakikolwiek inny sposób – jestem żałosna – jedyne, czego można mi zazdrościć, to pewne umiejętności, ale – spoko - tylko polonistyczne – zresztą polski to w ogóle jedyne pole, na którym niektórzy mogą czasem ze mną przegrać, bo we wszystkich innych dziedzinach, sytuacjach czy kwestiach to ja zawsze jestem jedną wielką przegraną – jestem dziecinna – śmieję się tylko z czerstwych tekstów i sytuacji, w których ludziom coś się nie udaje – jestem śmieszna, moje problemy w szkole są śmieszne, moje problemy w domu są śmieszne – jestem egoistką – jestem niekonsekwentna - jestem zimna – nie warto się mną przejmować bądź też starać się o mnie lub o moją bliskość..

I dużo dużo więcej, całe trzy strony a4 tylko i wyłącznie na mój temat, na temat mojego zachowania i charakteru. Ot, mała rozprawka psychologiczna, której wartość tym większa, że powtarza ona elementy wcześniejszych takich “wypracowań”. Do cna prawdziwa, racja za racją. ależ ja jestem głupia, tak naiwnie próbowałam sobie myśleć, ze może nie, może nie jestem taka zła jak myślę, może inni mają rację i w ogóle, och ach, biedna naiwna głupia niesamowicie kasia; skąd, zawsze miałam rację, na moment tylko zboczyłam na “złą drogę” usiłując wierzyć, ze jej nie mam i że jestem lepsza, niż sama to oceniam. Niespodziewanka? Ależ nie. Ależ skąd. Przecież mówiłam. Tyle razy. Okazuje się, że nie zawsze pieprzę od rzeczy, moi Drodzy i Ty, Kochanie, nie nie, nie ma tak dobrze, nie ma tak łatwo.

Mam rację, meine damen & herren, serio serio. Trzeba tylko otworzyć oczy i przyjrzeć mi się. Obiektywnie mi się poprzyglądać. Z iście naukową precyzją i drobiazgowo-wkurwiającą dokładnością. A potem przyznać, że ruda ma rację. Bo w istocie ma.

Może czas, byście się z tym pogodzili??

Zachęcam do tego tak gorąco, jak tylko zimnego kaktusa na to stać. Powodzenia życzę.

I radzę nie podchodzić. Okazuje się bowiem, że jako kierowca mam ubezpieczenie od nieszczęśliwych wypadków, czyli to na wypadek, gdyby moim pasażerom coś się stało, jednak nie mam ubezpieczenia od “ostrych kaktusich wypadków kłutych”, żeby nie było niejasności. Najbardziej adekwatna tu postawa to “stay clear”.

Uprzedzam.

A jeśli ktoś wyznaje zasadę, jakoby do odważnych świat należał i miał w związku z tym zamiar nie zastosować się do znaku “stop” to powtórzę: powodzenia życzę. Z całego bez-serca.

 

Ach, i jeszcze coś – z racji wszystkiego powyższego, oczywistym staje się fakt, że moje samodedykowanie sobie akurat takiego a nie innego wiersza w poprzedniej notce było głupiutkim błędem. To się więcej nie powtórzy.

rudaklara : :